WPHUB. 02.08.2020 12:41. Japońscy doktorzy Mengele. Bestie gorsze od hitlerowców? 57. Bestialskie eksperymenty w imię nauki. Tortury wymuszone wizją postępu. Ale też –nieludzkie próby przeprowadzane z czystego okrucieństwa.Takie, w których ofiar nawet nie uznawano za ludzi. Nieszczęśnicy byli zaledwie "kłodami drewna".
Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. 02 października 2004 | Specjalny | AK Kazimierz Moczarski w śledztwie 49 RODZAJÓW TORTUR Pismo Kazimierza Moczarskiego do naczelnej prokuratury wojska polskiego z 24 II 1955 r. (C) PWN Kazimierz Moczarski, szef Biura Informacji i Propagandy ostatniej Komendy Głównej AK i w sztabie "AK w likwidacji", od kwietnia 1945 r. szef BIP utworzonej właśnie Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, zostaje aresztowany w sierpniu 1945 roku. W styczniu 1946 r. zostaje skazany na 10 lat więzienia (kara złagodzona następnie do 5 lat). W listopadzie 1948 r. rozpoczyna się nowe śledztwo, obejmujące jego działalność podczas okupacji, gdy był kierownikiem działu dochodzeniowo-śledczego i zastępcą kierownika dywersji osobowej w Okręgowym Kierownictwie Walki Podziemnej. Torturowany, pozbawiony pomocy lekarskiej, przez 6 lat i 3 miesiące nie jest wypuszczany na spacer, przez 4 lata i 6 miesięcy pozbawiony kontaktu ze światem zewnętrznym (listów od rodziny, książek, gazet), przez 2 lata i 10 miesięcy pozbawiony możliwości kąpieli. W 1949 r. przebywa w jednej celi z SS-Gruppenführerem Jürgenem Stroopem. W listopadzie 1952 r. skazany na karę śmierci na podstawie art. 2 słynnego dekretu sierpniowego (dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad... Dostęp do treści jest płatny. Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną. Ponad milion tekstów w jednym miejscu. Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej" ZamówUnikalna oferta
48) zadawanie mi tortur moralnych przez: a) oficjalne (choć kłamliwe) oświadczenie mi przez płk. Różańskiego w obecności ówczesnego kapitana Duszy, iż Żona moja Zofia Moczarska, którą bardzo kocham, zmarła na płuca (żona jest gruźliczką) oraz przez b) insynuacyjne oświadczenie kpt. Chimczaka, przystrojone w brudne epitety, na Recepta na temat dla amerykańskiego bestsellera? Wykorzystywanie dziecka, dręczenie i bicie. Obok tego nie sposób przejść obojętnie, choć często okazuje się tylko efekciarstwem. Trudno sobie wyobrazić większe nagromadzenie cierpienia niż w „Małym życiu” Hanyi Yanagihary, które ukazało się w Polsce przed dwoma laty. Od tego czasu pojawiły się kolejne głośne amerykańskie debiuty, Gabriela Tallenta „Moja najdroższa” (przeł. Dariusz Żukowski) czy „Nasz chłopak” Daniela Magariela (w znakomitym przekładzie Dobromiły Jankowskiej). Doczekaliśmy się też miniserialu na podstawie powieści Brytyjczyka Edwarda St. Aubyna „Patrick Melrose”, w której motyw gwałtu na dziecku jest szczególnie ważny (a w serialu wręcz najważniejszy, bo warstwa literackiej ironii, niestety, gdzieś się gubi). Powieści, które niekoniecznie są thrillerami z modnego ostatnio gatunku domestic noir (pisaliśmy o nim w POLITYCE 18/16), a które skupiają się na przemocy domowej, jest coraz więcej. I jak w przypadku choćby „Mojej najdroższej”, którą poleca Stephen King, trafiają szybko na listy bestsellerów. Trudno się przecież nie przejąć historiami przemocy wobec dzieci, bo to mogłoby wręcz oznaczać, że jesteśmy niewrażliwi. Przy takich tematach wartość literacka schodzi na drugi plan. Okazuje się, że ten najpotworniejszy temat staje się gwarancją rozgłosu. Głębokie cięcie Czytelnicy często tęsknią za tym, żeby książka ich pochłonęła doszczętnie, była jak narkotyk. Yanagihara w „Małym życiu” potrafiła przykuć uwagę czytelnika. Powoli poznawaliśmy przeszłość Jude’a, który się ciął i myślał o sobie jako potworze. Ta powieść pozwalała czytelnikowi zrozumieć, jak może czuć się ktoś, kto zamierza przypalić sobie kawałek ciała i zastanawia się, jak to zorganizować, żeby wyglądało na wypadek. Chodzi o to, że w tym „małym życiu” Jude’a liczył się tylko cień przeszłości, którego nie mógł się pozbyć. Jednak kilka rzeczy budziło opór. Obserwowanie, jak zadawał sobie cierpienie. Było w tym coś perwersyjnego, co zmuszało czytelnika do pozostawania w tym świecie. Ale nagromadzenie potworności, cierpień, które dotknęły Jude’a, sprawiało zarazem wrażenie nieprawdopodobnego nadmiaru. Książka „Małe życie” wzbudziła w Stanach wielkie emocje, ogłoszono ją najgłośniejszą powieścią 2015 r., a kiedy jeden z recenzentów ją skrytykował, sam wydawca pouczył go, że jest niewrażliwy, bo książka przecież działa terapeutycznie. Otóż jednak nie. Wielkie cierpienie nie gwarantuje jeszcze wielkiej literatury. Ten wysoki poziom napięcia można odbierać jako szantaż emocjonalny wobec odbiorcy. Czytelnicy podzielili się na tych, którzy wielbili tę powieść, i tych, którzy poczuli się szantażowani. Dorota Masłowska mówiła w POLITYCE, że tę książkę znienawidziła, bo zmarnowała jej tydzień życia. Wykończyły ją te wszystkie opisy gnijących ran, psychicznych i fizycznych, gwałtów, pobić i egzem. Tego było za wiele. Ostrze między nogami W powieści „Moja najdroższa”, która w Stanach była wydarzeniem zeszłego roku, mamy z kolei ojca samotnie wychowującego 14-letnią córkę Turtle. Mieszkają na odludziu w zapuszczonym domu. Ojciec siedzi na werandzie, czyszcząc broń i popijając piwo, czasem czyta jeszcze Kartezjusza. I opowiada córce o końcu świata. Ćwiczy ją nieustająco, każe jej wisieć na belce jak najdłużej – albo wytrzyma, albo spadnie na nóż, który trzyma między jej nogami. „Przesuwa ostrzem w górę, a ona słyszy, jak dżins pęka z trzaskiem”. Rozpaczliwie stara się wykrzesać z siebie resztkę sił i nie spaść. On mówi: „Lepiej się trzymaj, kruszynko. Nie chcesz się teraz puścić, dziewczyno”. A wtedy jej palce ześlizgują się z belki i spada prosto na ostrze. To tylko jedno z ćwiczeń przetrwania, które jej funduje ojciec. Poza tym przychodzi w nocy, powtarzając: „moja, jesteś moja” na zmianę z „ty brudna suko”. Turtle przejmuje od niego przekonanie o tym, że do niczego się nie nadaje, że jest najgorsza, między nogami ma upokarzającą dziurę, ale dla swojego ojca wyjątkowa. Przejmuje od niego kult broni i przekonanie, że ludzie dookoła nie rozumieją ich wyjątkowości, zwłaszcza kobiety wydają jej się głupie i fałszywe. Niemal cała powieść to opisy dręczenia Turtle: „Jesteś moja – mówi Martin, po czym bierze zamach i uderza ją w ramię, a ona upada twarzą w błoto. Nie czuje ręki, bark wydaje się złamany. Próbuje wstać, wspiera się na dłoni, dźwiga, ale w tym momencie on wciska ją butem z powrotem w ziemię. Unosi pogrzebacz, a ona myśli: uciekaj, uciekaj, jeśli ci życie miłe, ale leży przygwożdżona do gruntu i myśli musisz, musisz, lecz nie może się ruszyć. Wtedy on uderza ją w tylną część ud, a ona wierzga w spazmach”. Książka przyjęta była w Stanach z wielkim aplauzem, ale pojawiły się też głosy krytyczne. Protesty budził stereotypowy portret nastolatki, która jest ofiarą, ale i obiektem pożądania innych chłopców, bo wpisuje się stereotyp dziewczyny-ninja, twardej, której nic nie złamie. Staje się płaską postacią i od pewnego momentu można się spodziewać, że nadejdzie czas zemsty, jak w komiksach o superbohaterach. Brakuje za to wiarygodnego portretu nastolatki gwałconej przez ojca. Amerykańska krytyka odwoływała się do wielu książek napisanych przez ofiary, kobiety, i narzekała na zawłaszczenie ich głosu przez „białego mężczyznę”. Można do tego dodać, że widać w tej książce wzorowanie się na ciemnym klimacie i brudnym realizmie powieści Cormacka McCarthy’ego. Niemal cała fabuła to rozciągnięte w czasie powtarzalne rytuały dręczenia i samooskarżania się ofiary. Co gorsza, Tallent ma skłonność do nadawania scenom gwałtu wymiaru erotycznego, co wydaje się szczególnie efekciarskie, bo cóż może być bardziej spektakularnego niż opis współżycia ojca z córką. Tym bardziej że jest to dla autora temat jak każdy inny. Bo – jak sam opowiadał – planował napisać powieść o katastrofie ekologicznej, ale wyszło mu co innego. Dzieci potworów W powieści „Patrick Melrose”, która jest fabularyzowaną opowieścią autobiograficzną Edwarda St. Aubyna, mamy sfery tabu – narrator, ofiara molestowania, nie opowiada o wszystkim. Ofiara ma prawo do przemilczenia, zasłony – zresztą wszystko obraca się wokół ujawnienia tajemnicy. Bohater/narrator nosi w sobie tę niewypowiedzianą historię długo, żyje ciągle przeszłością, która może odejść dopiero wtedy, gdy opowie swoją krzywdę przed oprawcą – ojcem (choćby w myślach) i przed matką, która go nie potrafiła ochronić. Nieopowiedzianym w szczegółach aktom gwałtu u St. Aubyna towarzyszy jaszczurka na ścianie. Bardzo dobrze pisarz pokazuje ten jedyny sposób ucieczki ofiary, która nie może uciec, ale może przenieść swoją świadomość gdzie indziej, choćby na jaszczurkę. Siłą powieści Aubyna (świetnie przełożonej przez Łukasza Witczaka) jest to, że o udrękach życia opowiada ze zjadliwym humorem. Potworności, które wyrządził bohaterowi ojciec, są częścią świata „antyków, feudalnych snobów, ptasich móżdżków, leśnych dziadków”. A opis arystokratycznego przyjęcia, na którym pojawia się siostra królowej, to majstersztyk okrutnej ironii. Aubynowi udało się napisać powieść całkiem poważną o wyzwalaniu się od ojca, o tożsamości i rozpaczy (i jej przekraczaniu, bo u Aubyna powaga i lekkość mieszają się w idealnych proporcjach). „Czując książkę w kieszeni płaszcza, wyobraził sobie, jak wyciąga ją niczym pistolet i zabija dilera ambitnym pierwszym zdaniem: »Jest tylko jeden problem filozoficzny prawdziwie poważny: samobójstwo«”. Jedną z wielu warstw tej powieści jest opowieść o uzależnieniu od narkotyków i alkoholu – od wszystkiego, bo Patrick Melrose nie jest w stanie unieść rzeczywistości bez używek. I na takiego zapitego ojca patrzą jego dzieci. „Nasz chłopak”, debiut Daniela Magariela, przynosi z kolei obraz dzieciństwa w cieniu ojca narkomana i jego niekończących się podstępów. Ojciec rozgrywa braci przeciwko sobie. Narrator, młodszy z braci, obiecuje sobie, że nigdy mu nie uwierzy, ale ciągle daje się nabierać. A to dlatego, że zabiega o odrobinę uwagi, czeka na wyróżnienie, znak, że jest dla rodzica ważny. Dzieci potworów żebrzą o ochłap ich miłości albo chociaż zainteresowania. Magariel dobrze pokazuje tę codzienną grę i niekończące się oszustwa. Uczestniczymy też w seansach okrucieństwa, które są trudne do zniesienia: „Co się z tobą, kurwa, dzieje? – syknął. Wyciągnął pasek ze szlufki, zamachnął się. Po pierwszym uderzeniu wiedziałem, że uderzył klamrą. W tej sekundzie, kiedy sięgnąłem ręką do tyłu, by zablokować drugi cios, ból wżarł mi się w palec, przeszedł po ręce aż do szyi. Ojciec rzucił pasek, obiema rękami ścisnął mnie za gardło tak mocno, że otworzył mi usta, z których kapała ślina. Łzy i smarki spływały do ust. Ojciec trzymał mnie centymetry od lustra, grożąc, że rozwali mi twarz. Położyłem dłonie na szkle, żeby się obronić, gdyby naprawdę spróbował. Brakowało mi paznokcia. Odpadł po uderzeniu klamrą”. Czytelnik musi w tym uczestniczyć, jest okiem patrzącym na cierpienie. Owszem, można potem powiedzieć, że to dobry, mocny obraz koszmaru. Powieść Magariela jest niewątpliwie ciekawym debiutem, natomiast przedwczesne wydają się porównania do Cormacka McCarthy’ego, George’a Saundersa czy Raymonda Carvera. Tutaj mamy książkę zbudowaną wokół jednego, wstrząsającego z założenia tematu, i dzięki niemu działa wstrząsająco. Trudno jednak porównywać ją z powieściami wymienionych autorów, które są bardziej wielostronne. I nie tylko to je różni. Otóż ta najlepsza literatura, fikcja, często nie pokazuje, nie mówi tego, co najstraszniejsze, zawiesza głos, poczucie straszności istnienia przychodzi nie przez bezpośrednie obrazy zadawania cierpienia. Carver nie dopowiada, a i tak trudno udźwignąć rzeczywistość jego powieści. McCarthy w najbardziej ponurej i jednej z najlepszych swoich powieści „W ciemność” co rusz kieruje wzrok czytelnika gdzie indziej, rozprasza uwagę, a i tak nie możemy się pozbierać. U Yanagihary, Tallenta czy Magariela widzimy wszystko, widzimy potwory w akcji. Jest to może bardziej efektowne, ale zbyt łatwe. Jennifer funduje swoim gwałcicielom okrutne tortury: jednego z nich zostawia na pożarcie krukom, innego dusi, kolejnemu wyrywa zęby i go kastruje. To scena z filmu 'Bez litości', jednego z Fot. PixabayTortury są praktyką powszechnie zakazaną, a zarazem niemal powszechnie stosowaną – przypominają obrońcy praw człowieka. W środę przypadał Międzynarodowy Dzień Pomocy Ofiarom Tortur. Oenzetowską konwencję zakazującą stosowania tortur podpisały i ratyfikowały 163 kraje. Jednakże ponad sto z nich nadal torturuje więźniów, używając przy tym coraz bardziej wyrafinowanych wielu krajach wciąż jeszcze uznaje się ważność zeznań złożonych pod wpływem tortur. Kwitnie przy tym produkcja narzędzi tortur, a mechanizmy ograniczające ich handel są bardzo ograniczone, również w Unii Europejskiej. Jest to wielki biznes – powiedział Radiu Watykańskiemu Riccardo Noury, rzecznik prasowy Amnesty International.„Niestety nie mamy powodów do zadowolenia. Zdecydowana większość krajów, które ratyfikowały konwencje nadal stosuje tortury i nie przejmuje się jej zapisami. Oczywiście tortury najczęściej stosuje się na Wschodzie, zarówno bliskim, jak i dalekim. W wielu azjatyckich krajach są one stosowane w sposób systematyczny, należą niemalże do oficjalnej praktyki władz. Jednakże nie ma dziś kontynentu, w którym tortury zostały całkowicie wyeliminowane. Nadal stosuje najbardziej podstawowe metody tortur. Ale w niektórych krajach, zwłaszcza tych bardziej rozwiniętych, stosuje się metody, które nie przewidują nawet kontaktu pomiędzy katem i ofiarą. Myślę tu na przykład o długotrwałym odizolowaniu czy różnych technikach deprywacji sensorycznej stosowanych przez Stany Zjednoczone w Guantanamo, ale też przez wiele innych krajów, jak choćby Chiny w podejściu do więźniów politycznych” – powiedział Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. jebane ciapackie kurwy albo wyżywają się na kobietach albo cwani w grupie gorsi od sebixów. Żeby te sukinsyny przechodziły gorsze tortury razem ze swoimi synami Temat: Bestialstwo ludzi, tortury i śmierć: Td0bT Odpowiedzi: 32 Wyświetleń: Forum: Inne czarności Wysłany: 2014-01-08, 13:36 Temat: Bestialstwo ludzi, tortury i śmierć Torturom sprzyja władza unikająca jawności i kontroli na każdym szczeblu. W krajach demokratycznych władza obywatelowi podlega i służy. I czuje się odpowiedzialna za przeciwdziałanie przemocy. Rok temu OBWE zaleciło Polsce wprowadzenie definicji tortur do prawa. Trzy lata temu Europejski Komitet do Spraw Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu wydał rekomendacje dla rządu w zakresie przeciwdziałania torturom. W zeszłym tygodniu Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich opublikowało raport Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. W jakim miejscu jesteśmy, jeżeli chodzi o zapobieganie torturom w Polsce? 40 proc. Polaków za stosowaniem tortur Z ostatnich badań dotyczących tortur w Polsce (Kantar Millward Brown, 2018 r.) wynika dość szeroka akceptacja dla tortur – aż 41 proc. Polaków dopuszcza je w pewnych sytuacjach. Większość osób, które akceptują tortury, uzasadnia je nie tylko potrzebą wydobycia wartościowych informacji (co można by łączyć z lękiem przed terroryzmem), ale także np. potrzebą złamania oporu, odstraszeniem od popełnienia przestępstw czy nawet ukarania sprawcy. Te wyniki mogą dziwić, ale odsetek osób dopuszczających stosowanie przemocy przez organy państwowe nie zmienia się w Polsce od lat. W 2014 r. 36 proc. Polaków uważało, iż „tortury są czasami konieczne”. Wcześniej, w badaniu zleconym przez „Newsweek” w 2012 r., 50 proc. respondentów dopuściło stosowanie tortur wobec terrorystów, jeżeli takie działania mogą udaremnić kolejne zamachy. Co wynika z przepisów Konstytucja mówi, że nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu czy karaniu. Zakaz tortur znajduje się również w trzech międzynarodowych dokumentach, które Polska ratyfikowała: Międzynarodowym pakcie praw obywatelskich i politycznych, Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz w Konwencji narodów zjednoczonych w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego, poniżającego traktowania albo karania. Na podstawie tej ostatniej Polska zobowiązana jest nie tylko do reakcji na stwierdzone przypadki tortur, ale także do zapobiegania im przy użyciu środków ustawodawczych, administracyjnych i sądowych. Czytaj także: Tortur w Polsce nie ma. Ale tylko w kodeksie karnym Zakaz tortur ma charakter bezwzględny – nic nie może usprawiedliwić złamania tego zakazu. Wojna, groźba jej wybuchu, brak wewnętrznej stabilizacji politycznej lub jakakolwiek inna sytuacja wyjątkowa nie mogą stanowić usprawiedliwienia dla tortur. Nie wolno ich stosować także wobec osób podejrzanych o terroryzm. Ani nawet w sytuacji zaistnienia tzw. scenariusza tykającej bomby, czyli takiej, kiedy zatrzymana osoba wie, gdzie zostały umieszczone materiały wybuchowe. Polski Kodeks karny nie uwzględnia tortur i innego złego traktowania jako odrębnego przestępstwa. Aby karać sprawców tortur, używamy różnych przepisów Kodeksu karnego, Kodeksu postępowania karnego oraz Kodeksu karnego wykonawczego. Wpiszmy zakaz tortur do polskiego prawa Polskie władze od lat uważają, że przepis definiujący tortury nie jest konieczny. O taki dopisek od dawna apelują organizacje praw człowieka, wielu adwokatów i przedstawicieli doktryny i sądownictwa. Zwracają uwagę, że przepisy nie są zgodne z definicją zawartą w Konwencji o torturach, której zakres jest szerszy. W tej ostatniej konwencji znajduje się obowiązująca nas definicja tortur. To „każde działanie, którym jakiejkolwiek osobie umyślnie zadaje się ostry ból lub cierpienie, fizyczne bądź psychiczne, w celu uzyskania od niej lub od osoby trzeciej informacji lub wyznania, w celu ukarania jej za czyn popełniony przez nią lub osobę trzecią albo o którego dokonanie jest ona podejrzana, a także w celu zastraszenia lub wywarcia nacisku na nią lub trzecią osobę albo w jakimkolwiek innym celu wynikającym z wszelkiej formy dyskryminacji, gdy taki ból lub cierpienie powodowane są przez funkcjonariusza państwowego lub inną osobę występującą w charakterze urzędowym lub z ich polecenia albo za wyraźną lub milczącą zgodą”. Brak definicji przestępstwa tortur w polskim kodeksie utrudnia lub wręcz uniemożliwia kwalifikację konkretnych czynów jako tortur w rozumieniu Konwencji. W 2018 r. Helsińska Fundacja Praw Człowieka przeprowadziła badanie ankietowe wśród adwokatów, pytając, czy wprowadzenie do Kodeksu karnego przestępstwa tortur zapewniałoby lepszą kwalifikację oraz zwiększało efektywność postępowań w przedmiocie złego traktowania przez policjantów – większość adwokatów odpowiadała twierdząco. Potrzebę wprowadzenia tortur do polskiego prawa dostrzega także rzecznik praw obywatelskich. Adam Bodnar kilkakrotnie kierował do Ministerstwa Sprawiedliwości apele o rozpoczęcie prac legislacyjnych w tej sprawie. W swoich wystąpieniach zauważał, że „obowiązująca regulacja prawna znacznie utrudnia lub uniemożliwia kwalifikacje konkretnych czynów jako tortur w rozumieniu Konwencji i nie odpowiada zaleceniom międzynarodowym w tym zakresie”, a „kara grożąca za akty tortur na mocy tych przepisów nie odzwierciedla wagi przestępstwa”. Obecne sankcje nie odpowiadają standardom OZN – minimalna kara za tortury powinna wynosić sześć lat pozbawienia wolności. Chodzi o to, żeby działać efektywniej Wprowadzenie definicji tortur do polskiego prawa to nie tylko kwestia kwalifikacji przestępstw. Chodzi także o dostrzeżenie realnego problemu. Nadanie mu odpowiedniej wagi, skuteczniejsze zbieranie danych i przeciwdziałanie torturom. Prof. Witold Klaus z Instytutu Nauk Prawnych PAN zauważa, że wprowadzenie do Kodeksu karnego tortur jako odrębnego przestępstwa miałoby duże znaczenie dla policjantów i pracowników służb więziennej oraz granicznej. Byłby to wyraźny sygnał, że tortury, nieludzkie i poniżające traktowanie to nie jest „jedynie” przekroczenie uprawnień, a bardzo poważne przestępstwo, które powinno być ścigane z całą stanowczością i surowością władz publicznych. Wprowadzenie zakazu tortur do prawa zalecają także instytucje międzynarodowe: Komitet Przeciwko Torturom, Komitet Praw Człowieka ONZ czy Biuro OBWE. Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur Brak definicji tortur w prawie to niejedyny problem w zakresie przeciwdziałania torturom w Polsce. Drugim jest brak nadania odpowiedniej rangi instytucjom zajmującym się torturami – a konkretnie Krajowemu Mechanizm Prewencji Tortur. Jego rolę odgrywa jeden z zespołów w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Jego zadanie to przeciwdziałanie torturom – czyli diagnozowanie potencjalnego ryzyka wystąpienia tortur, eksponowanie luk w systemie ochrony praw człowieka, rekomendowanie rozwiązań. Biuro RPO od lat mówi o problemach związanych z funkcjonowaniem Mechanizmu oraz o tym, że aktualny stan osobowy Zespołu (zaledwie 10 pracowników merytorycznych) uniemożliwia pełne realizowanie obowiązków wynikających z konwencji. Nie wzrasta też jego budżet. Według informacji z biura RPO w 2015 r. wyniósł on 3 096 534 zł, w 2016 r. 2 372 590 zł, w 2017 r. 2 376 000 zł, a w 2018 r. już tylko 2 359 704 zł. Na niedofinansowanie Mechanizmu zwracał uwagę w swoim raporcie z kontroli w Polsce Europejski Komitetu do Spraw Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu z 2017 r. Polski rząd wyjaśniał, że wykonanie budżetu przez RPO w 2017 r. zamknęło się kwotą 2 340 015 zł, a plan wydatków budżetowych na 2018 r. to kwota 2 265 537 zł. Czytaj także: W Polsce tortury na policji to codzienność. Są stosowane nawet wobec... świadków Częstsze kontrole ekspertów Krajowego Mechanizmu mogłyby spowodować efektywniejsze wykrywanie przypadków tortur w miejscach detencji. Jaka jest ciemna liczba takich przestępstw – trudno powiedzieć. Funkcjonariuszom niełatwo udowodnić tortury, a poddawani torturom boją się składać skargi. Rola Krajowego Mechanizmu jest tym większa, że w Polsce nie ma – takich, jakie istnieją w innych krajach – procedur, które pozwalałyby przedstawicielom organizacji pozarządowych monitorować miejsca detencji, czyli te, w których ludzie przebywają nie ze swojej woli lub nie tylko ze swojej woli. To nie wyłącznie areszty i więzienia, ale także szpitale psychiatryczne, domy pomocy społecznej, izby wytrzeźwień, ośrodki strzeżone dla cudzoziemców, policyjne izby dziecka – w Polsce takich miejsc jest prawie 3 tys. Co trzeba zrobić, żeby przeciwdziałać torturom w Polsce? Przede wszystkim je odpolitycznić. Nic się nie uda, jeżeli o rozwiązywaniu takich problemów będziemy myśleć „stronami”. Dopóki projekty PiS będą zawsze złe, a projekty PO dobre albo odwrotnie. Aby przeciwdziałać torturom – tak jak każdej przemocy – trzeba też zawsze stawać po stronie ofiar. Raporty Krajowego Mechanizmu, tworzone przecież przez grono wybitnych ekspertów, powinny być przez rząd – ten czy poprzedni – natychmiast wdrażane. Zalecenia instytucji europejskich implementowane. Tak się nie stanie, jeżeli rząd będzie traktował je z niechęcią z założenia, a za swojego największego wroga uważał rzecznika praw obywatelskich. W przeciwdziałaniu torturom ważne jest też to, jakie relacje budowane są między obywatelem a władzą. Torturom sprzyja władza unikająca jawności i kontroli – na każdym szczeblu, w świetle zasady, że przykład idzie z góry. Przeciwdziała taka, która nie boi się kontroli. Sposób myślenia o władzy promieniuje na organy ścigania, urzędy każdego szczebla. W krajach demokratycznych władza ma obywatelowi podlegać i służyć. W oczywisty sposób torturom sprzyja władza łamiąca prawo – więc wszystko, co jest działaniem na rzecz państwa prawa, przeciwdziała torturom. Trzeba mądrego podejścia do kwestii tortur. Takiego, który nie polega na wypieraniu i okopywaniu się na pozycjach. W przeciwdziałaniu torturom nie chodzi o budowanie negatywnego stosunku do władzy, tylko o sprawdzanie, czy władza działa zgodnie z procedurami. Chodzi więc także o odpowiedzialność. Za zapobieganie torturom odpowiedzialne jest państwo, ale też my. Nagranie, na którym rosyjski żołnierz obcina genitalia związanemu ukraińskiemu jeńcowi, pojawiło się w rosyjskich źródłach propagandowych. Informują o nim ukraińskie media, jako o kolejnym dowodzie makabrycznych zbrodni wojennych popełnianych przez stronę rosyjską.Więcej wierszy na temat: Miłość « poprzedni następny » :) wierszyk sam się napisał :) A wszystko się przecież miłością zaczęło, bo świat ten wspaniały - ktoś musiał ukochać. Natury tworzeniem było życia dzieło. W końcu on i ona musieli się spotkać. Wszystko było błahe i tak niepozorne, zwyczajne spojrzenie - nagły zawrót głowy. Nic już nie dostrzega, ma myśli niesforne, i nie śpi i tęskni - wciśnięty w okowy. Napisany: 2017-05-23 Dodano: 2017-05-23 01:40:17 Ten wiersz przeczytano 2052 razy Oddanych głosów: 54 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej »
1.2K views, 8 likes, 1 loves, 1 comments, 45 shares, Facebook Watch Videos from CHLEBEM I SOLĄ: TORTURY NA GRANICY: Sześć osób - trzy kobiety i trzech Świadectwa Polaków, którzy doświadczyli nazistowskiego terroru w czasach II wojny światowej, pokazują okrucieństwo i rozmiary zbrodni dokonywanych przez Niemców. Zgwałcona 12-latka Gwałty dokonywane przez żołnierzy kojarzone są przede wszystkim z wojskami radzieckimi, tymczasem zbrodnie te były też powszechnie dokonywane przez Niemców, szczególnie przez specjalną jednostkę karną SS-Sonderkommando Dirlewanger. Składała się ona z przestępców skazanych za najcięższe zbrodnie. Jej twórcą i dowódcą był Oskar Dirlewanger, znany ze swego sadyzmu, odpowiedzialny za niezliczone zbrodnie wojenne. Włodzimierz Włodarski, kierownik gospodarczy szpitala zakaźnego przy ul. Wolskiej, tak opisuje gwałty Niemców na Polkach: „W czasie pobytu na naszym terenie Niemców przychodziło do nas wiele kobiet zgwałconych i zarażonych, najmłodsza z nich miała lat 12. Był wypadek, że przyszła do nas zarażona przez Niemców matka i jej 14-letnia córka. (…) Pewnego razu zobaczyliśmy, że żołnierz niemiecki zabrał siłą młodą kobietę z tłumu przechodzącego ulicą i poprowadził ze sobą w ruiny spalonego domu. Zameldowaliśmy o tym niemieckiemu lekarzowi, który – udając oburzonego – kazał nam pokazać dwóm podoficerom żandarmerii dom, do którego wszedł ów żołnierz. Udałem się tam wraz z dr. Kubicą i podoficerami i złapaliśmy owego żołnierza in flagranti. Winny został aresztowany, a po pięciu minutach wrócił roześmiany pod bramę szpitalną, grożąc tym, którzy go oskarżyli. Taka była reakcja i kara za zbrodnię gwałtu. (…) System wybierania młodych kobiet z tłumu i wciągania ich do spalonych domów celem gwałcenia był przez żołnierzy z grupy Dirlewangera stosowany bardzo często”. Zrywali paznokcie „Stosowano bicie i inne skomplikowane tortury, jak: wkładanie elektryzującej maszyny na głowę, zrywanie paznokci, ściskanie szczypcami koniuszków palców, szczucie psami, grożenie represjami w stosunku do rodziny, zamykanie do ciemnicy”. Tak więźniarka Pawiaka Marcelina Szczypińska opisuje tortury, jakich używali Niemcy w tym miejscu kaźni. Pawiak był największym niemieckim więzieniem politycznym na terytorium okupowanej Polski. W ciągu pięciu lat wojny przez jego mury przewinęło się ok. 100 tys. osób, z czego ok. 37 tys. zostało zamordowanych, a ok. 60 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych. Najpierw Polacy byli aresztowani na podstawie niemieckich list proskrypcyjnych tzw. Sonderfahndungsbuch Polen, na których znajdowali się działacze polityczni i samorządowi, przedstawiciele kultury, przedsiębiorcy i członkowie różnych polskich organizacji. Potem byli to ludzie złapani w ulicznych łapankach i obławach. Personel Pawiaka stanowili funkcjonariusze gestapo, którzy stosowali wobec więźniów okrutne tortury. Po 1943 r. na ulicach sąsiadujących z Pawiakiem Niemcy dokonywali masowych egzekucji. Zbrodnie te wstrząsnęły warszawiakami, na ulicach miasta pojawiły się napisy „Pawiak pomścimy”. Lekarz Anna Ceperska po aresztowaniu w 1940 r. trafiła na Pawiak, gdzie pracowała w więziennym szpitalu. Zajmowała się kobietami po przesłuchaniach. W zeznaniu ze szczegółami opisuje tortury, jakie stosowali Niemcy, aby wymusić zeznania: „Bito i kopano, nie oszczędzając nawet starszych osób. Badanym wlewano w dużych ilościach wodę do nosa. Badany zachłystywał się wodą, gdyż miał usta zakneblowane. Przypalano gołe ciało papierosami, szczuto psami, kobietom wlewano przemocą spirytus do gardła. Badane kobiety po torturach dłuższy czas przebywały w szpitalu. Gestapowcy znęcali się również nad staruszkami”. Przypalanie ciała Wyjątkowe bestialstwo opisuje lekarz więzienny z Pawiaka Felicjan Loth: „Pewnego wieczora przynoszą na noszach wprost z samochodu, który przywiózł więźniów z Szucha po przesłuchaniu, młodego, silnie zbudowanego dwudziestoparoletniego chłopca. Leżał nagi, przykry tylko częściowo jakąś szmatą. Błędne oczy, kurczowo zaciśnięte szczęki, piana na ustach. Na pierwszy rzut oka wyraźna różnica w obrazie, który przyzwyczailiśmy się oglądać u „normalnie” skatowanych. Po odrzuceniu szmaty ukazało się ciało całe pokryte okrągłymi cętkami. Szyja, piersi, ramiona, brzuch, uda, a nawet członek i moszna usiane były w odstępach kilkucentymetrowych ciemnymi plamami, mniej więcej okrągłymi o średnicy około centymetra. W pierwszej chwili nie mogłem w ogóle zrozumieć, co to być może. Podobnej jednostki chorobowej nigdy nie widziałem. Po bliższym obejrzeniu zorientowałem się, że są to oparzenia. Od chorego niczego dowiedzieć się nie mogłem, gdyż na wszystkie próby porozumienia się z nim reagował tylko głuchym jękiem. Dopiero następnego dnia opowiedział, że w czasie przesłuchania, wobec twierdzenia, że nic więcej nie wie, kazano mu rozebrać się do naga, ułożono na stole i podczas gdy czterech drabów trzymało go za ręce i nogi – dwóch innych zaczęło przypiekać go zapalonymi papierosami! Proszę sobie wyobrazić, ile razy trzeba było zapalić papierosa, ażeby upstrzyć w podobny sposób całe ciało dorosłego człowieka, i ile czasu to trwało!”. Zagryzały na śmierć Szczególnym represjom byli poddani przez Niemców duchowni Kościoła katolickiego. Profesor Zygmunt Kozubski z Uniwersytetu Warszawskiego był w czasie wojny pełnomocnikiem arcybiskupa warszawskiego do spraw związanych z kontaktami z urzędami niemieckimi. Tak opisuje stosunek okupantów do księży: „W pierwszych dniach po wkroczeniu Niemców, od 3 października 1939 począwszy, każdy ksiądz, który pokazał się na ulicy, był chwytany przez gestapowców. (…) Księży odwożono na Pawiak i tam trzymano bez przesłuchania, a zwalniano dopiero po kilku tygodniach. Począwszy od roku 1940 rozpoczęło się systematyczne aresztowanie księży przez gestapo. Nie oszczędzano nawet chorych i bardzo podeszłych wiekiem. Zatrzymywano ludzi, którzy nic nie mieli wspólnego z polityką, a których jedyną winą było to, że są kapłanami. (…) Były wypadki, że ksiądz, który na kazaniu wyraził nadzieję, że wszystko się odmieni, lub wspominał imię Polski, natychmiast był aresztowany i zabity. (…) Były też wypadki, w których aresztowanego z powodu fałszywego oskarżenia kapłana bito w ten sposób, że wyzionął ducha w czasie kary chłosty”. Wstrząsające jest świadectwo ks. Juliana Chrościckiego, proboszcza w podwarszawskich Włochach. We wrześniu 1942 r. został aresztowany przez Niemców pod zarzutem, że jest wrogiem niemieckiego narodu. Oto jak opisuje pobyt na Pawiaku: „Przez okienko widziałem, jak na dziedzińcu więziennym ćwiczono psy policyjne: SS-man nakazywał im rzucać się na więźniów – dwóch Polaków i dwóch Żydów – i dopiero gdy psy zagryzały więźniów na śmierć, dostawały pochwały, a innym więźniom kazano trupy zanieść do trupiarni. (…) Kazano nam czołgać się na kolanach i łokciach; komenderował SS-man Polizei, Zander; w tym czasie napuszczał na nas psa, który chwytał za nogi, kark i ręce, ranił i gryzł. Gdy pies był zmęczony, Zander poganiał go batem. On sam katował więźniów, bijąc pejczem czołgających się. Korytarz pokryty był krwią. Ja zostałem pogryziony przez psa tak, że po dziś dzień jestem chory. Na skutek pogryzienia rozchorowałem się śmiertelnie, gdyż do ran wdała się gangrena”. Prawda o zbrodni Obecnie u naszego zachodniego sąsiada istnieje silny nurt opisywania historii, w którym Niemcy byli także ofiarami wojny. Taka perspektywa prowadzi do relatywizacji nazistowskich zbrodni i jest próbą rozmycia odpowiedzialności za nie Niemców. Jednak naród ten od niej nie ucieknie, gdyż istnieją niepodważalne dowody ich zbrodni. Portal służy upowszechnieniu wiedzy o nich na świecie. Dokumenty będą przetłumaczone na język angielski, aby mogły trafić do międzynarodowego obiegu. Dzięki nim nurtom rewizjonistycznym trudno będzie narzucić swoją narrację o Niemcach jako ofiarach II wojny światowej. • 75SsoBT. 411 15 302 114 149 72 325 267 105